wtorek, 25 lutego 2014

Ośmiorniczki atakują

Ciąg dalszy Carmen


Wracając do domu w głowie wciąż słyszałam echo słów Moriego. Szłam chodnikiem uważając na to, żeby nie stanąć na pęknięciu, a wspomnienia czasów, gdy wszystko było takie proste same napływały mi do mojego umysłu. Wtedy wszystko było łatwe. Nie trzeba było mieć drogich, markowych ubrań. Najnowszego smartfona. Można było być po prostu sobą – nikogo nie udawać. Nuciłam pod nosem piosenkę, którą mama śpiewała mi, zanim jeszcze straciła pracę i zaczęła pić. Usłyszałam sapnięcie. Odwróciłam się lekko, udając, że patrzę jedynie na drugą stronę ulicy. Kątem oka spojrzałam za siebie i zobaczyłam rosłego mężczyznę. Miał kaptur na głowie, a jego oddech słyszałam coraz wyraźniej. Przyśpieszyłam kroku, lecz wydawało mi się, że i on zaczął iść szybciej. Czułam, że powinnam zacząć biec, ale wtedy zapewne zacząłby gonić za mną. Z pewnością by mnie dogonił. Otrząsnęłam się. Pewnie to zwykły mężczyzna, który po prostu idzie w tę stronę, co ja. Wyciągnęłam z torby słuchawki i wtedy poczułam dłoń na ramieniu. Ostre szarpnięcie targnęło mną wprost do ślepej uliczki. Mężczyzna przydusił mnie przedramieniem do ściany. Patrzył na mnie swoimi czarnymi oczyma. Widziałam w nich wszystko, co się za chwile stanie. Czułam dłonie, które oblepiały moje ciało. Dyszał na mnie, klnąc niemiłosiernie. W moim umyśle krzątały się rozmaite myśli. Chciałam krzyczeć, lecz jego ręka miażdżyła mi krtań. Szamotałam się, chcąc wyrwać swoje ciało z jego objęć - był ode mnie silniejszy. Modliłam się, aby ktoś mi pomógł, jednak nikogo nie było. Ulica była pusta, a światła w budynkach zgaszone. Miasto umarło, a ja wraz z nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zwykła rozmowa

Pamiętam jak będąc dzieckiem (czyt. okres przedszkole-początek podstawówki) wystarczyło kilka słów i już kogoś znałem, nie wahałem się mu za...